Drodzy narzeczeni, chciałbym napisać Wam trochę o tym, dlaczego jako fotograf ślubny posługuję się również techniką analogową i dlaczego moim zdaniem warto zastanowić się nad wyborem fotografa który posługuje się również taką techniką.
![]()
Rozpoczynałem moją karierę w fotografii ślubnej w 2005 roku jako 100% zwolennik cyfrowej fotografii. Ponieważ było to w czasach totalnego bumu ery cyfrowej, to nawet nie przychodziło mi na myśl aby podjąć się zadania i wykorzystać błonę światłoczułą podczas ślubu. Oczywiście miałem wcześniej pojęcie o technikach analogowych ale w tym właśnie czasie myślałem że analog to nieaktualna, przestarzała technologia dająca znacznie gorsze w porównaniu z obrazami cyfrowymi efekty. Ale dziś, po tych 10 latach im więcej wiem o fotografii, i nie chodzi tutaj tylko o technologię ... tym bardziej zdaję sobie sprawę, że muszę wziąć wielką poprawkę na to co przed laty wydawało mi się jednoznaczne.
![]()
Moje pierwsze doświadczenia z analogową fotografią ślubną.
Moje pierwsze praktyczne doświadczenia z filmem już jako działającego fotografa ślubnego było z niesamowitym Joe Buissink (www.joebuissink.com). Podczas gdy już praktycznie wszyscy fotografowali cyfrowo Joe zrobił na mnie ogromne wrażenie ciągle z powodzeniem używając kliszy.
![]()
Byłem strasznie ciekaw i pomyślałem, że może to świetny pomysł i warto spróbować. Joe nadal fotografuje na kliszy małoobrazkowej używając podczas fotoreportażu filmów 36 klatkowych w kasetkach które, jak miałem okazję się przekonać, wymienia z szybkością mechaników pit-stopu formuły jeden. Potrafi zmienić rolkę filmu w niecałe 7 sekund, to naprawdę robi wrażenie, ale przede wszystkim na mnie zrobiło wrażenie to „coś” … ta „dusza” jaka jest zaklęta w tych fotografiach.
![]()
Inspiracje a rzeczywistość
Po takiej inspiracji jaką dał mi Joe na kilku ślubach "potajemnie" próbowałem fotografować analogiem, jednak w polskich warunkach świetlnych ... doskonale wiemy jak to zazwyczaj fotografowie ślubni cierpią przeważnie na ostry niedosyt światła podczas reportażu. Niestety takie są polskie realia i zarówno na salach weselnych na których nikt nie dba o efekt światła jak i w obiektach sakralnych z świetlikami wielkości pudełka zapałek i trzema kinkietami na filarach.
![]()
Nie wspominając już o domach i mieszkaniach z ekstremalnie małymi oknami i ciemnymi ścianami. Bardzo szybko zorientowałem się że w porównaniu do słonecznej Kalifornii w polskich warunkach czułość filmu na poziomie ISO 3200 to niejednokrotnie totalnie niewystarczająco.
![]()
Po takim zderzeniu się z rzeczywistością na krótką chwilę zwątpiłem w to czy może udać to co tak sobie wymarzyłem. Na krótko bo właśnie w tym momencie jak grom z jasnego nieba trafia do mnie prosto z USA niesamowita książka pt. „Fine Art Wedding Photography„ napisana przez Jose Villa i Jeff’a Kent’a.Natychmiast się zakochałem i postanowiłem sobie … ok, może na reportażu analogowo nie dam rady w Polsce ale sesje plenerowe … to zdecydowanie możliwe. Zabrałem się do działania, zakupiłem średnio formatowy aparat i kilkanaście paczek mojej ulubionej kliszy.
![]()
Następnie poszukałem laboratorium które ma najlepszą renomę w wywoływaniu i skanowaniu kliszy, okazało się że to niestety nie w naszym kraju, ale absolutnie mnie to nie zniechęciło. Dokonałem szybkiego bilansu kosztowego i zrozumiałem że ekonomiczności to w tym co sobie wymyśliłem nie ma całkowicie.
Dotychczas przyzwyczajony byłem do tego że każda kolejna klatka zrobiona aparatem cyfrowym nie kosztuje mnie zupełnie nic. Ale nic nie było mnie w stanie zrazić gdyż bardzo szybko efekty przyćmiewać ponoszone koszty. Mało tego, od tamtego momentu za każdym razem, gdy naciskałem spust migawki, miałem gdzieś z tyłu głowy koszt każdej klatki. Do tak naprawdę stało się doskonałym lekarstwem również podczas fotografowania cyfrą gdyż każde „klik” było doskonale przemyślane, wyczekane, skadrowane itp.
![]()
![]()
Oczywiście moje pierwsze zdjęcia były straszne. Po pierwszych skanach rolek w profesjonalnym laboratorium byłem załamany. Moje skany były pełne kurzu, niedoświetlone, nieostre. W momencie pomyślałem, „przecież to nie wina sprzętu, nie wina pogody ani też moich klientów … wina takiego stanu tkwi we mnie samym!!”. Postanowiłem, że dopóki, dopóty ja nie będę zadowolony z tych zdjęć od żadnego klienta nie mogę oczekiwać że za nie zapłaci tylko dlatego że są zrobione analogowym aparatem.
Jednak w miarę upływu czasu, z każdą następną sesją, każdą następną rolką filmu było lepiej, a do tego nie mogłem zaprzeczyć, że tak wiele z moich ulubionych zdjęć innych podziwianych przeze mnie fotografów zostały wykonane właśnie na kliszy. W tym czasie poza Jose Villa zauważyłem również fantastyczne prace Elizabeth Messina, Jen Huang, oraz wielu innych. Potencjał ukryty w tej technice był dla mnie oczywisty i niezaprzeczalny.
![]()
Zabierałem ten ciężki i ogromny aparat ze sobą na każdą okazję robienia jakichkolwiek zdjęć. Na urlop z rodziną, spacer, każda sesja a obecnie również na fotoreportaże. I tak aż po dzień dzisiejszy kiedy to jestem całkowicie po uszy zakochany w procesie fotografowania na błonie światłoczułej. Uwielbiam być w tym stanie gdy nie mogę zobaczyć zdjęcia tuż po jego zrobieniu. To sprawia, że fotografuję bardziej świadomie i z większym wyczuciem.
Lubię, również fakt że faktycznie taka fotografia kosztuje (dobrze, że to nie kosztuje mniej). Każdy kadr robię jeszcze lepiej niż poprzedni, ponieważ każda klatka ma dosłownie swoją cenę. W fotografii cyfrowej stała się zbyt łatwo nadużywa się migawki i nie szuka najlepszych ujęć, momentów itp. Uwielbiam też to, że nie potrzeba kilku długich miesięcy, aby moi klienci otrzymali swoje pierwsze zdjęcia, gdyż pierwsze skany mogę mieć już po 10-14 dniach od ślubu.
![]()
![]()
Kolory, które otrzymuję po wywołaniu i skanowaniu są po prostu obłędne i nie porównywalne z niczym innym. Przy odpowiednim laboratorium nie trzeba wykonywać żadnych korekt poza w zupełnie skrajnych przypadkach delikatnym retuszem. Klisza ma szerszy zakres dynamiki, co pozwala nie tracić tych subtelnych a jakże wymownych i delikatnych detali, tak jak to nie jednokrotnie dzieje się podczas fotografowania cyfrą.
![]()
![]()
Miłość i świadomość
Mimo że tak kocham obrazy analogowe za ich pastelowy kolor, szeroki zakres dynamiki, subtelną ziarnistość i to jak potrafią oddać to co złapane w naturalnym świetle, to wciąż jest czas i miejsce na sprzęt cyfrowy. Są oczywiście chwile, kiedy zdecydowanie wolę moje pliki cyfrowe (zwłaszcza w słabym oświetleniu).
Ogólnie rzecz biorąc, klisza uczyniła mnie bardziej świadomym, popycha mnie twórczo i daje mi nowe perspektywy w moim życiu jako fotografa ślubnego. Po prostu czuję, że dzięki fotografii analogowej jestem lepszym fotografem w czym utwierdzają mnie moi klienci którzy dostrzegają to we mnie.
![]()
Pozdrawiam,










